Artykuły
Gdy człowiek umiera...
Autor: HENRYKA MŁYNARSKA.
Śmierć i pogrzeb są nieuniknionymi elementami życia człowieka. Moment przejścia, oswajanie się z myślą o odejściu i nieuchronnym końcu, dawniej były czymś naturalnym i jawnym.
Współcześnie "odsuwanie" tej myśli i izolowanie ludzi młodych od np.: uczestnictwa w pożegnaniu zmarłego, jest powszechne.
Czasy się zmieniły, przypadki śmierci gwałtownej, brutalnej są nagłaśniane przez środki masowego przekazu, osoby starsze coraz częściej umierają w szpitalnych salach, wśród obcych ludzi, a dawne obrzędy przygotowania się "na ostatnią drogę" zanikają. Jeszcze kilka lat temu w środowisku wiejskim starsze osoby "narodziny dla Nieba" traktowały jako obowiązek życiowy. Bez zażenowania swoim bliskim udzielały stosownych rad lub wyrażały życzenia. Przygotowywały ubrania do pochówku, wybierały miejsce na cmentarzu, zbierały pieniądze na godziwą stypę. Obcując z przyrodą potrafiły odczytywać jej "znaki", sygnały zwiastujące nadejście śmierci (np. pęknięcie lustra, złowróżbne zachowanie zwierząt).
Współczesne obrzędy pogrzebowe różnią się od tych dawniejszych, coraz powszechniejsza staje się kremacja, dlatego i forma pochówku jest inna. Przygotowanie zmarłego do trumny, ceremonia pogrzebowa i wiele innych spraw, związanych z pochówkiem przejęły instytucje pogrzebowe. Zniknęły z ulic ozdobne karawany, zastąpiły je czarne limuzyny, a kondukty pogrzebowe spotykamy tylko na cmentarzu.
Karol Henryk Koch, mieszkaniec podgłogóweckich Rzepiec, jest kierownikiem zakładu pogrzebowego i od kilkunastu lat stara się modernizować firmę oraz sprostać wymaganiom klientów. W 1998 roku przejął po swoim teściu warsztat stolarski, przekwalifikował się i zakupił nowoczesne narzędzia.
- Początki były trudne - wspomina - brakowało umiejętności, doświadczenia i klientów. Trzeba było kilka lat ciężko pracować, by zasłużyć na dobrą opinię i zdobycie zaufania ludzi. Wiele się od tamtych czasów zmieniło. Dzisiaj trzeba pamiętać o tym, aby śledzić wszystko, co nowe w tej dziedzinie. Regularnie uczestniczę w targach pogrzebowych, w Kielcach i Warszawie spotykam się z ludźmi tej branży. Prenumeruję miesięcznik "Kultura pogrzebu", przeglądam katalogi, biorę udział w szkoleniach, dotyczących np.: przyozdobień trumien, kompozycji kwiatowych lub makijaży zmarłych. Interesują mnie wystawy, prezentujące urny, nosze, pasyjki, krzyże i antaby (uchwyty).
Zakład pogrzebowy Henryka Kocha przygotowuje całą ceremonię pogrzebową: sprawy związane z dokumentacją, urządzeniem stypy, zamówieniem mszy świętej, sprowadzeniem zwłok z zagranicy oraz ceremonią kremacji. Czterech żałobników zatrudnionych przez szefa łatwo rozpoznać po charakterystycznym ubiorze, dostosowanym do pory roku, z logo firmy. Zakład szanuje tradycje, nie może zabraknąć zielonego dywanu, którym wyściełany jest grób, po mszy świętej żałobnicy trzymają przy nim wartę. W czasie pogrzebu niosący trumnę mają na sobie białe rękawiczki, które pozostawiają na trumnie jako symboliczne pożegnanie zmarłego.
Żona Sylwia, emerytowana nauczycielka, jest dobrym duchem swojego męża. Przyznaje, że jest urodzonym optymistą. Dzięki niezwykle radosnej osobowości potrafił wypracować odpowiednie podejście do swoich obowiązków i klientów.
- Tak jak wesele, tak i pogrzeb jest częścią naszego życia. - mówi Sylwia Koch. Religia i wiara w to, że nie całkiem umieramy, pomaga nam w przygotowaniach ceremonii pogrzebowych. Najciężej jest, gdy żegnamy małe dzieci, młode kobiety albo ofiary tragicznych wypadków. Zawsze uczestniczymy we wszystkich modlitwach za zmarłego.
Na pytania związane z przyszłością Henryk Koch odpowiada:
- Priorytetowym celem jest rozbudowa firmy, która za parę lat będzie dysponować salonem wystawowym, sklepem z akcesoriami, biurem oraz pomieszczeniem dla żałobników. Młodszy syn państwa Kochów, Andrzej też służy ludziom, pracując jako misjonarz w Czechach, starszy zaś Henryk pomaga rodzicom i bacznie przygląda się pracy ojca, aby w przyszłości godnie go zastąpić i zajmować się sprawami ostatniej ziemskiej drogi ludzi z naszego regionu. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze