Artykuły
Gminno-powiatowe dożynki w Gostomi
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Czwartek, 6 - Wrzesień 2012r. , godz.: 10:52
Jak głosi zabawne powiedzonko: "od myszy do cesarza - wszyscy żyją z gospodarza". Trudno się z tym nie zgodzić. Zakończenie zbiorów to zatem doskonała okazja do świętowania (w końcu człowiek posiada - o czym często zapominamy - naturę obrzędową). W zeszły weekend społeczność rolnicza (i nie tylko) bawiła się w Gostomi na powiatowo-gminnych dożynkach.
14 koron żniwnych - tyle zgłosiło się do konkursu. Wykonywane były dwiema technikami: ziarnkową i kłosową. W tej pierwszej najwyższą i jedyną lokatę zajął Kazimierz (wieś z gminy Głogówek), zaś w tej drugiej - trzecie miejsce przypadło miejscowości Mionów (gm. Głogówek), drugie - macierzystej dla dożynek Gostomi (gm. Biała), zaś pierwsze - Grabinie (również gm. Biała). Pozostałe dziesięć "drużyn" musiało zadowolić się wyróżnieniem. A były to: Chrzelice (gm. Biała), Czartowice (gm. Biała), Czyżowice (gm. Prudnik), Kolnowice (gm. Biała), Krobusz (gm. Biała), Krzyżkowice (gm. Lubrza), Łącznik (gm. Biała), Moszczanka (gm. Prudnik), Prężyna (gm. Biała), Trzebina (gm. Lubrza).
W jury zasiadali m.in. starosta prudnicki Radosław Roszkowski, pracownik Gminnego Centrum Kultury w Białej Joachim Kosz oraz Monika Kozaczek, reprezentująca Opolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Łosiowie. A było w czym wybierać - korony ze zbóż, kwiatów i warzyw wykonane były na podobnym poziomie, różniąc się głównie mniejszym lub większym wyeksponowaniem motywów chrześcijańskich (krzyż, monogram IHS), rozmiarem i wypukłością korony, a także kolorystyką i gęstością ornamentów (często florystycznych). Poza tym, jak już zostało wspomniane - korony wykonane były dwiema technikami - ziarnkową i kłosową.
Niezależnie od obranej metody twórczej, korony imponowały ogromem mrówczej pracy, którą trzeba było zainwestować, aby stworzyć te tradycyjne dożynkowe dzieła. Zadziwiały one także swoją naturalnością - korony, z samego założenia, wykonane są z płodów ziemi, pozwalają odpocząć od tworzyw sztucznych, do których przyzwyczailiśmy się aż za bardzo. Tu zaś mamy samą przyrodę - no, może trochę przekształconą przez człowieka - jako ukoronowanie ciężkiej pracy, przynoszącej ostatecznie spełnienie (cieniem na tej radości i satysfakcji może kłaść się jedynie tegoroczny grad, który zniszczył dużą część upraw na terenach Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Skrzypcu).
Rolnik sieje, dzik się śmieje
Ważniejsza od samego konkursu koron okazała się ich prezentacja. "Drużyny" z poszczególnych wsi przeparadowały z Solca do Gostomi w długim pochodzie. Pokaz trwał okrągłą godzinę. Korowód mijał kolejne domy i zagrody, przystrojone na rozmaite sposoby przez gospodarzy. Mogliśmy zobaczyć kota i pawia - wykonane ze słomy, a także wiatrak, lokomotywę, bolid (z tego samego tworzywa) i wiele innych. Granice wyznaczała jedynie wyobraźnia (ta bezpretensjonalna, spontaniczna) oraz inicjatywa oddolna (więc najbardziej naturalna). Tu, podobnie jak w przypadku koron, każdy wykorzystywał to, co ofiarowała mu ziemia (dodając do tego ewentualnie oponę, kołpak czy butelkę).
Karierę robiły też kukiełki, np. lekarza i pielęgniarki, relaksujących się z winkiem w ręku (miejmy nadzieję, że po pracy), robotników na budowie, mających w nosie swoje obowiązki (niczym w PRL-owiskich dowcipach - "czy się stoi, czy się leży..."), a także ogromnych rozmiarów gospodynię, stojącą przy płocie i plotkującą (podczas, gdy mąż pracuje w polu). Wszystkie te elementy nie tylko bawiły, ale także pokazywały to, czym żyje wieś - rytm pracy i odpoczynku, zabawę, bliskość natury, bezpośredniość. Humorystycznie zostały przedstawione rozmaite stereotypy, np. na temat gospodarza, gospodyni czy ogólnie stylu życia na wsi. Ilustrowały to śmieszne rymowanki, dołączone do rozmaitych wystawek, np. "Rolnik sieje, dzik się śmieje", "Na dotacje się nie łapiemy, sami maszyny konstruujemy", albo "Oma wnuky pilnuje, a mama w Holandii pracuje".
Oprócz wymyślnych wystawek, przedstawiających scenki rodzajowe, rzucało się w oczy bardziej zwyczajne przystrajanie domów, za pomocą wiązek żyta czy pszenicy, suszonych kwiatów czy owoców. Bogata, śląska wieś zmieniła się dzięki temu nie do poznania. Poza tym, na podwórza oraz na ulicę wyszli ludzie, witając idący korowód. Hałasu było przy tym co niemiara! Piski klaksonów, dźwięk silników samochodowych i traktorowych oraz donośny dźwięk instrumentów dętych - tym rozbrzmiewała cała Gostomia. Muzyczną oprawę zapewniła Bialska Orkiestra Dęta, także mażoretki pokazały co potrafią. Maszerowały one za żeńcami, za nimi kroczyła wspomniana orkiestra, następnie wieziona była korona z miejscowości macierzystej, a więc Gostomi, po niej szli samorządowcy, dalej zaś - korony, a na końcu wozy ze śmiesznymi wystawkami na pokładzie.
Moją zmorą jest sprzątanie, za to kocham prasowanie
Korony żniwne wiezione były głównie na przyczepach, ciągniętych przez samochody, czasami sytuowano je na przyczepie samochodu ciężarowego. Obok zaś kroczyły wystrojone w ludowe stroje panie lub elegancko ubrani panowie. Każdy spośród widzów mógł zobaczyć wówczas koronę w całej krasie. Cóż, oprócz nagrody jury, przydałaby się jeszcze nagroda publiczności.
Za koronami jechały wozy kolorowe z zabawnymi scenkami na pokładzie, głównie dotyczyły one form aktywności zawodowej oraz spędzania wolnego czasu. Zaprezentowano między innymi porównanie rolnika dawnego do współczesnego. Różnicę widać było nie tylko w strojach, klasie mebli czy markach trunków, ale także w obecności kina domowego (w przypadku nowoczesnego rolnika, rzecz jasna). Jak widać, w epoce globalizacji, życie na wsi nie musi znacząco różnić się od życia w mieście (przynajmniej pod względem majętności czy wyposażenia domu).
"W rolnictwie mamy marnie, więc otwieramy pralnię" - napisane było na innym wozie. Gospodynie domowe stały przy sprzęcie do prania i prasowania, wśród rozwieszonych wokół ubrań (także bielizny erotycznej). "Moją zmorą jest sprzątanie, za to kocham prasowania" - czytaliśmy również. Pralnia to nie jedyna zaprezentowana aktywność. Wozili się również kowale, którzy "klepali póki ciepłe" i "kuli żelazo póki rozpalone". "U kowala krucho, euro kuje na sucho" - napisane było na wozie. Nie zabrakło nawiązania do bieżącej, poruszanej w mediach afery - na jedynej z przyczep znalazła się krowa o imieniu "Złota Amber", niestety nie prawdziwa. Także obwoźna piekarnia i maszyna do młócenia zboża miały swoje miejsce w korowodzie. "Ile pracy włożyć trzeba, żeby zjeść kawałek chleba", "Chleba, bułek napieczemy, wódki, piwa za to chcemy".
Na wozach jechały też dzieciaki. Jedne odgrywały rolę niesfornych uczniów ze szkolnej ławy. Urwisy rzucały w obserwatorów pogniecionymi papierami. Inne znów ubrane były w stroje piłkarzy - "Prosto z ‘Euro’ tu do Was jedziemy, ale piłki tu kopać nie będziemy, tylko się bawić tutaj chcemy". Nie zabrakło też miejsca dla obwoźnego prywatnego przedszkola, ciągniętego przez traktor - "Pozarolniczy biznes zakładamy, bo renty niskie mamy". Bawiła zebranych także rodzinka.pl na wakacjach - "Zamiast pracować, wolę leniuchować". Takie i inne atrakcje czekały na uczestników dożynek. Można było zostać posypanym zbożem lub być oblanym wodą ze strażackiego węża.
Korony żniwne to nie wszystko
W niedzielę, około godziny 14.00 korowód dotarł do miejsca, gdzie aż do końca zabawy koncentrowało się dożynkowe życie. Tam korony zostały złożone w jednym namiocie (pogoda była niepewna) i każdy mógł zobaczyć je z bliska. Najpierw jednak pomiędzy nimi przechadzali się członkowie komisji i oceniali te pomysłowe wytwory rąk ludzkich.
Jak przystało na tego typu imprezy, można było dobrze zjeść - w namiotach serwowano tłuste, polskie jadło (np. bigos, pieczone ziemniaki), a także mniej tradycyjną potrawę - kebab. Do tego lody i inne specjały. W dużym namiocie, w którym odbywały się koncerty, zabawy taneczne oraz rozstrzygnięcie konkursu, serwowano z kolei kołacze (z serem, makiem i jabłkami), a także gorącą kawę. Tam znajdowały się stoły dla VIP-ów, ale nie tylko.
Amatorzy strzelania z łuku, jeżdżenia na dziecięcych quadach, zabawy na trampolinie czy dmuchanej zjeżdżalni mogli również znaleźć coś dla siebie. Nie zabrakło także klimatów muzycznych - w sobotę o godzinie 20.00 odbyła się zabawa taneczna z zespołem "Soprano", zaś w niedzielę o 19.30 - z zespołem "Atlantis". Tuż przed rozstrzygnięciem konkursu na najpiękniejszą koronę zaśpiewała Andrea Rischka, zaś tuż po - grupa "Duo Fenix Dwa Fyniki", później zaś miał miejsce pokaz tańca w wykonaniu zespołu "Stars".
Warto też zaznaczyć, że w niedzielę odbyła się Msza św. (z okazji dożynek oraz niedzieli samej w sobie) - aspekt dziękczynny jest w dożynkach bardzo istotny - dla tych, którzy uznają, że natura nie działa w sposób przypadkowy. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze