Artykuły
Gigantyczne poszukiwania: Prudniczanin zaginął w górach
Autor: ANDRZEJ DEREŃ.
Publikacja: Środa, 12 - Wrzesień 2012r. , godz.: 10:26
Akcję ratunkową na wielką skalę zorganizowały czeskie służby ratownicze, po tym gdy otrzymały telefonicznie informację od turysty z Prudnika, który zgubił się w lesie, w górach.
Wędrowiec był uczestnikiem X Prudnickiego Maratonu Pieszego (impreza PTTK Prudnik) na najdłuższej, 54-kilometrowej trasie z Červenohorskiego sedla do Prudnika. Celem rajdowców było przebycie wyznaczonej przez organizatora trasy łącznie z obecnością na punktach kontrolnych, indywidualnie lub w grupie.
W sobotę, 8 września wczesnym rankiem 35-latek dotarł do pierwszego punktu kontrolnego na Videlskim sedlu niedaleko Pradziada. Stamtąd ruszył w dalszą drogę, ale pomylił szlak i - razem z innym wędrowcem - zszedł na szosę niedaleko Vrbna. Mimo niepowodzenia postanowił iść dalej (drugi zrezygnował). Po przetransportowaniu samochodem do Heřmanovic, turysta wznowił pochód w kierunku Prudnika. Ta decyzja okazała się później "brzemienna w skutkach". Chciał skrócić drogę powrotu do domu przez las, ale zrobiło się ciemno i uznał, że poruszanie się bez oświetlenia może być niebezpiecznie. Jak sam wspomina w rozmowie z dziennikarzem "TP" poczuł się źle, więc postanowił poinformować czeskie służby, które natychmiast rozpoczęły akcję ratunkową.
- Mężczyzna powiedział, że jest w nieznanym mu lesie, jest zdezorientowany i ma bóle nóg, które ograniczają jego ruchy - informuje rzeczniczka bruntalskiej policji Ivana Krištofová. Według służb czeskich turysta miał się kierować na Petrovice i Janov, ale chciał sobie skrócić drogę do Polski, wchodząc do lasu.
Czesi do akcji poszukiwawczej zaangażowali dużą liczbę osób.
- To była grupa rzędu kilkudziesięciu policjantów ze wszystkich oddziałów policji powiatu bruntalskiego, Inspekcja Ruchu Drogowego i przewodnicy psów służbowych - dodaje rzeczniczka.
Ze względu na potencjalne komplikacje zdrowotne poszukiwanego (takie podejrzenia wysunęli czescy ratownicy), do akcji włączono dodatkowe siły: policjantów ze Zlatych Hor, ratowników górskich, członków ochotniczej straży pożarnej z najbliższych miejscowości, a także specjalistyczny śmigłowiec policyjny z kamerą termowizyjną. Czescy policjanci o pomoc zwrócili się również do kolegów z prudnickiej komendy. Udało się ustalić, że zagubiony brał udział w imprezie PTTK, dzięki czemu - we współpracy z organizatorami - ustalono prawdopodobny kierunek marszu zagubionego.
Do momentu rozładowania się komórki, turysta znajdował się w "bezpiecznej kryjówce" i utrzymywał ze służbami ciągły kontakt telefoniczny.
Zakrojone na szeroką skalę zabiegi czeskich służb okazały się... bezowocne. Rano, w niedzielę 35-latek sam wyszedł z lasu w kierunku pobliskiej osady, by jak mówi "poinformować służby biorące udział w akcji ratowniczej, że jest bezpieczny".
Po drodze zatrzymał samochód, którego kierowca zawiózł go do remizy strażackiej w Jindřichovie, gdzie wkrótce pojawił się patrol policji.
Jeszcze raz oddajmy głos czeskiej policjantce: - Mężczyzna był zdezorientowany, bez widocznych obrażeń, ale w złym stanie psychicznym.
Jeszcze w sobotę organizatorzy do ostatniej chwili mieli nadzieję, że turysta jest w drodze na metę. Gdy na Polanie Kucharskiego zameldowali się wszyscy piechurzy z trasy 50-kilometrowej i odebrane zostały telefony o rezygnacji kilku wędrowców, jedyną osobą, o której nie było informacji, był właśnie wędrowiec, który wkrótce miał się zgubić. W związku z tym, że kontakt telefoniczny był niemożliwy, organizatorzy skontaktowali się z jego rodziną, która wcześniej otrzymała informację, iż rezygnuje z dalszego marszu i najbliższą noc spędzi u kolegi. Jak się okazało wiadomość wysłana została pomyłkowo. Uspokojeni tym organizatorzy zakończyli rajd.
Najprawdopodobniej czeskie służby ratunkowe domagać się będą zwrotu kosztów akcji ratunkowej. Według informacji PAP z początku tego roku, koszt akcji ratunkowej narciarza na terenie Rep. Czeskiej to 4300 koron (ok. 750 zł). Jeśli zdarzenie miało miejsce z dala od stacji pogotowia górskiego, to koszty ulegają podwojeniu. Akcja poszukiwawcza z udziałem kilkudziesięciu osób, pojazdów i śmigłowca to wydatek znacznie większy. Prudniczanin, jako członek PTTK, jest ubezpieczony i może liczyć na pomoc ubezpieczalni. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze