Artykuły
Święto plonów: Dożynki gminne w Laskowicach
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 12 - Wrzesień 2012r. , godz.: 11:13
O 11.30 wyruszył korowód dożynkowy. Jedenaście koron z jedenastu sołectw gminy Lubrza. A wszystko przy donośnych dźwiękach Bialskiej Orkiestry Dętej.
Jako pierwsza w korowodzie znalazła się korona, która jednocześnie zajęła pierwsze miejsce w rozstrzygniętym popołudniu konkursie. Należała ona do tegorocznego gospodarza uroczystości, a mianowicie Laskowic, niewielkiej wsi, znajdującej się we wschodniej części gminy Lubrza. Dożynki gminne łączyły się dodatkowo z 600-leciem miejscowości. Wieś wzmiankowana była po raz pierwszy w dokumentach historycznych z 1412 roku; nosiła wówczas nazwę Leskowicz, od wyrazu "laskowy", "leszczynowy" lub po prostu "lasek" (więcej o miejscowości i bieżących wydarzeniach z nią związanych można znaleźć na blogu - www.laskowice.blogspot.com).
W korowodzie dożynkowym brały udział, oprócz wiozących koronę reprezentacji poszczególnych miejscowości, także kolorowe wozy, przedstawiające scenki rodzajowe z życia wsi, okraszone zabawnymi wierszykami. "Wziąłem z Unii kasę, teraz jadę claasem" - widniał napis na jadącym kombajnie, będący pochwałą przedsiębiorczości wśród rolników, bardzo mile widzianej w dzisiejszych czasach. "Szkoła óczy i wyhowóje" - informowała nas "sentencja" na jednym z wozów, tam z zainscenizowanej klasy dzieciaki sypały pierzem. Z kolei improwizowana knajpa funkcjonowała pod prostolinijnym szyldem "Piwskoplex" (grunt to jasno określić, czym się kto zajmuje). "Chcesz rolniku ze wsi żonę, jedź na randkę fergusonem" - promowała markę traktorów załoga jednego z wozów. Z kolei na traktorze rozpoczynającym korowód scenek rodzajowych widniał napis: "Jadą świnki na dożynki", a z tyłu, w przyczepie - rzeczywiście - świnia. Na szczęście nikomu nie została ona podłożona.
Gdy już korony wniesiono do dużego, wspólnego namiotu, rozpoczęła się msza, którą odprawił proboszcz parafii Nowy Browiniec (do której należą Laskowice) - ks. Hubert Kusch. Towarzyszyło mu czterech księży, w tym proboszcz parafii Lubrza Piotr Bałos oraz proboszcz parafii Dytmarów Alojzy Wojnar. Podczas kazania nie zabrakło nawiązania do przypowieści o siewcy oraz innych metafor agrarnych, których w języku dotyczącym duchowości jest mnóstwo. Eucharystia sprawowana była wśród koron oraz rozmaitych ozdób wykonanych z płodów ziemi. Kameralny, duchowy nastrój przerywał włączający się czasem, ni stąd ni zowąd, podkład z syntezatora. Liturgię ubogaciła Bialska Orkiestra Dęta. Podczas dożynek zajęła się jednak nie tylko oprawą liturgiczną. Jeszcze przed mszą maszerowała w korowodzie, zaś później - zagrała godzinny koncert (łącznie z partiami wokalnymi solo, wykonanymi przez Barbarę Oczkowską oraz Andreę Rzyszkę).
Po mszy nie zabrakło też przemówienia wójta, w którym przedstawił on zarys historii oraz symboliki dożynek. Ludzie jednak byli już zajęci przygotowaniem do części biesiadnej, więc - najdelikatniej mówiąc - słuchali tylko jednym uchem. Za chwilę na stół miały wkroczyć kołacze (z serem, makiem, jabłkami, a także - co zdarza się nieco rzadziej - z budyniem). Wśród gości rozprowadzane były krówki (cukierki), wiatraczki i odblaskowe misie od firmy wiatrakowej "Green Bear". Środowisko gminy Lubrza przy kołaczu i czarnej kawie słuchało i obserwowało to, co działo się na scenie. A występów nie brakowało, prezentowały się lokalne zespoły muzyczne, a także kapela "Po zagonach", "Teatr Frant", zespół "Kris Band Show" oraz grupa "Szwagry". Ta ostatnia zagrała do tańca, po godzinie 20.00, wtedy też rozpoczęła się zabawa.
W otoczeniu namiotu można było spotkać, między innymi, członków Bractwa Sorontar, którzy stworzyli dla uczestników dożynek okazję do walki na miecze, a także przygotowali inne atrakcje, utrzymane w swoich historyczno-fantastycznych klimatach.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze