Artykuły
Gimnazjum nr 1: Wychowawca myli się tylko raz
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Piątek, 2 - Listopad 2012r. , godz.: 09:27
Myśl pedagogiczna Janusza Korczaka ciągle inspiruje. Gimnazjum w Głogówku zorganizowało w zeszłym tygodniu wieczornicę, poświęconą życiu i twórczości założyciela ośrodka dla sierot "Nasz Dom". "Janusz Korczak był przede wszystkim dobrym człowiekiem - powiedział na zakończenie dyrektor szkoły Andrzej Szała. - Dobrze, aby każdy z nas wziął dla siebie choć trochę jego dobroci".
Z kolei we wstępie do wieczornego spotkania dyrektor przypomniał o trwającym Roku Janusza Korczaka, który został jednogłośnie uchwalony przez nasz podzielony na ogół sejm. Od śmierci znanego pedagoga i pisarza minęło 70 lat, zaś od momentu założenia ośrodka "Nasz dom" - 100.
Andrzej Szała zaznaczył, że Janusz Korczak nie wpisywał się ściśle w standardy ówczesnego społeczeństwa. Pochodził z polsko-żydowskiej rodziny, miał kontakty z ruchem socjalistycznym i wolnomularstwem, nie był osobą zaangażowaną światopoglądowo, lecz mimo to cechowała go wierność wyznawanym wartościom. Daleki był od konsumpcjonizmu, hedonizmu czy relatywizmu (znamiennych dla współczesności), lecz propagował wychowanie poprzez wartości. Jest to podejście bliskie personalizmowi chrześcijańskiemu, który uznaje podmiotowość dziecka - jego zainteresowania, potrzeby, chęć realizacji planów i marzeń. Nie oznacza to jednocześnie przyznania mu samych praw - Korczak był realistą i pragmatykiem, nie ideologiem.
Do samego końca
Pierwszą prelegentką tego wieczoru była Barbara Grzegorczyk, emerytowana nauczycielka, a obecnie radna. Zajęła się ona przede wszystkim faktami biograficznymi, związanymi z postacią wybitnego pedagoga. Naprawdę nazywał się Henryk Goldszmit, zaś Janusz Korczak to jego pseudonim literacki (w dodatku powstały wskutek błędu zecerskiego przy jego pierwszym użyciu; miał być "Janasz Korczak" - imię i nazwisko wzięte od bohatera powieści Kraszewskiego).
Henryk Goldszmit vel Janusz Korczak urodził się w 1878 lub 1879 (dokładnej daty nie ustalono); pochodził z zamożnej rodziny, jego matka była kobietą o łagodnym charakterze, ojciec natomiast okazał się człowiekiem trudnym, mającym zmienne usposobienie, często gwałtownym i rozwiązłym. Zginął śmiercią samobójczą, zaś rodzina popadła w bankructwo. Cień ojca odcisnął silne piętno na młodym Korczaku, który postanowił, że pójdzie zupełnie inną drogą. Bez wątpienia - plan swój zrealizował, sam jednak nigdy nie założył rodziny.
Studia medyczne rozpoczął w Warszawie, później kształcił się także w Paryżu i w Berlinie. W 1909 roku rozpoczął starania związane z otwarciem domu dla sierot. Trzy lata później udało mu się ten plan zrealizować. W założonym przez siebie "Naszym Domu" przepracował prawie 30 lat, wraz ze Stefanią Wilczyńską. Oprócz nich w placówce pracowali: sprzątaczka, szefowa kuchni oraz dozorca. Wychowanków natomiast było minimum 130. Proporcje nie do pomyślenia z perspektywy czasów współczesnych. W wieku 14 lat każdy wychowanek był (przymusowo) wypisywany, otrzymując skromną wyprawkę. Wcześniej jednak kładziono nacisk, by należycie przygotować go do samodzielnego życia.
Jak wiemy z historii, Janusz Korczak zginął w Treblince, w komorze gazowej, wraz ze swoimi podopiecznymi, w 1942 roku. Choć miał możliwość uniknięcia śmierci, wybrał bycie z dziećmi do samego końca, w myśl zasady, która głosi, że kapitan ostatni schodzi z okrętu. Tym przypieczętował swoją naukę i działalność.
W stronę samowychowania
Jako następna, wykład wygłosiła nauczycielka Urszula Donath. Jej prelekcja dotyczyła już nie tyle biografii, ile samej treści nauczania Janusza Korczaka. W pracy zajmował się on sierotami - dziećmi niechcianymi, a więc szczególnie potrzebującymi miłości i wsparcia. Starał się jednak wpajać im zasady dojrzałości i samodzielności, tak by ich trudny los mógł w przyszłości ulec zmianie. Głosił, że ostatecznym celem wychowania ze strony pedagoga ma być samowychowanie, a więc dbanie o dobrze ukierunkowany własny rozwój. Podkreślał prawo dziecka do miłości, rozwoju, zabawy, pracy, sprawiedliwości, lecz przede wszystkim do tego, by było tym, kim jest.
Jedną z podstawowych zasad panujących w prowadzonym przez niego domu dla sierot było współgospodarowanie, po to, żeby budować w dziecku odpowiedzialność i umiejętność współpracy. Korczak podkreślał w tym wszystkim ogromną rolę pedagoga. Dziecko jest zależne od dorosłych, należy to uwzględnić i ważyć w stosunku do niego słowa oraz czyny. Dobry wychowawca różni się od złego tylko mniejszą ilością błędów. W pewnych, najdelikatniejszych sprawach nie powinien jednak mylić się więcej niż raz. Podopieczni "Naszego domu" mieli też prawo zwracać wychowawcom uwagę na popełnione przez nich błędy. I - rzecz jasna - odwrotnie. Raz dziennie przeprowadzano wspólny "rachunek sumienia".
Środowe spotkanie w głogóweckim gimnazjum nie skończyło się na wykładach. Gdy już tablica do wyświetlania slajdów została usunięta, na scenę weszły dzieci z głubczyckiej grupy teatralnej Waldemara Lankaufa. Zagrały spektakl "Kajtuś czarodziej", na podstawie książki dla dzieci (pod tym samym tytułem), wydanej przez Janusza Korczaka. Opowiada - jakże by inaczej - o marzeniach i ich realizacji. Historia głównego bohatera przestrzega jednak przed spełnianiem niektórych z nich. Nie zawsze to, co wydaje się atrakcyjne, przynosi dobre skutki.
Dwuipółgodzinne wieczorne spotkanie urozmaiciły występy muzyczne w wykonaniu uczennic. Przeczytano również wiersz Haliny Birenbaum: "Jedźcie do Treblinki" oraz fragmenty książki Joanny Olczak-Roniker "Korczak. Próba biografii".Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze